Kiedy sobie przypomnę ile ja spraw po prostu zjebałem to mi słabo,
zawsze tak jest. Nie potrafię się otworzyć przed innymi, pokazać swoich słabości.
Tak, skrywam uczucia w sobie, ale nie znacie mnie, nie znacie mojej przeszłości więc nie macie prawa mnie oceniać ani mówić co robię źle.
Raniąc przyjaciół ranimy samych siebie.
Bardziej nas to boli o wiele bardziej.
Kurwa po co ranisz przyjaciela skoro to idiotyczne !?
Ludzie rodzą się idiotami, zaliczam się do nich.
Żaden człowiek nie jest idealny, ale ja to już w ogóle uczuciowa porażka.
Jedyne co potrafię to być szczerym, ranię tym innych, ale tego wytknąć mi nie możecie. Nie możecie mi wytknąć szczerości. Mam kłamać dla "większego dobra" ?!
Dlaczego ?
Co niby cel uświęca środki ?
Nie dla mnie, robienie w chuja innych to nie w moim stylu.
Nikt nie jest idealnym, nie ma ideałów a jednak dążymy do bycia idealnymi.
Więc kto wyznacza tą granice idealności ?
Sąsiadka, babcia, matka, ojciec, brat, koleżanka ?
Jebana idealność. Mogę powiedzieć z czystym sercem, że jestem kawał egoisty. Tak to prawda. Obchodzą mnie problemy innych, przyjaciół w 100%. Ale jeśli chodzi o takich zwykłych znajomych mam pewne granice, jeśli je przegną to żegnam. Nie jestem żadną opieką społeczną, matką Teresą czy darmowym psychologiem ! Koniec moi drodzy z byciem miłym dla wszystkich. W sumie już od dawna tak jest, ale dopiero teraz o tym piszę.
Mam nadzieje, że przeczytają to osoby do których to dotrze.
Pomyślcie trochę.
W sumie mi też się to przyda.


0 komentarze:
Prześlij komentarz